Real Love

Real Love

czwartek, 13 lutego 2014

Rozdział 5.

Caroline : 
Obudziłam się, w łóżku byłam niestety sama. Podniosłam głowę i rozejrzałam się po pokoju zdecydowanie opuszczona przez mężczyznę. Wstałam po chwili i na palcach wyszłam z sypialni, Gdzie mógł być Klaus? W  łazience go nie było. W salonie ani śladu. W końcu usłyszałam jakieś hałasy dobiegające z kuchni. Ciekawa, tego co tam mogę zastać od razu tam podążyłam. Uśmiechnęłam się na sam widok Mikaelsona bez koszulki. Akurat parzył kawę, nie zauważył mnie na początku dlatego mogłam podziwiać go przez dłuższą chwilę. Był przystojny i niesamowicie męski. Jego idealnie zarysowane mięśnie co jakiś czas się spinały. W jego silnych ramionach mogłabym spędzić resztę życia. Musiałam aż wzdychnąć, ale Nik mnie zauważył. Uśmiechnęłam się szeroko jak gdyby nigdy nic.
- Witaj kochana. - O tak jego akcent od rana to miód na moje uszy. - Nie chciałem cię obudzić.
- Nie obudziłeś po prostu sama tak jakoś. - Oparłam się blat i spoglądałam na niego.
- Napijesz się kawy? - Zapytał zadowolony pokiwałam głową, za znak potwierdzenia.
- Za ile mam być gotowa do pracy? - Spojrzałam na mężczyznę popijając napój.
- Ty masz dzisiaj wolne. - Stanął przede mną i delikatnie wziął pasemko włosów i założył za ucho.
- Nie, dlaczego? - Powiedziałam zrezygnowana.
- Bo kiedy jesteś blisko nie mogę się skupić. Myślę tylko żeby cie dotknąć pocałować. - Szeptał mi to na ucho. Chwycił mnie za biodra i posadził na blacie.
- Myślałam, że nie lubisz kiedy tak siedzie. - Popatrzyłam mu w oczy i założyłam ręce na kark. - Wiesz jeśli cie tak rozpraszam to się zwolnię.
- Lubię kiedy tak siadasz i kiedy jestem blisko. Nie pozwolę ci się zwolnić. - W końcu wtopił swoje usta w moje, nie pozostawałam mu dłużna. Wplotłam palce w jego włosy oddając pocałunek równie namiętnie. Kiedy poczułam jego ręce na swoich biodrach przeszły mnie ciarki, zrobiło się gorąco, jednak on przerwał tą cudowną chwilę. Popatrzyłam na niego niezadowolona.
- Też lubię kiedy jesteś blisko. Tak blisko jak przed chwilą. - Uśmiechnęłam się zadziornie.
- Nie rób takiej niezadowolonej miny kochana. Naprawdę muszę iść do pracy. - Powiedział przeczesując moje włosy.
- Daj mi 15 minut. Też chcę popracować. - Uśmiechnęłam się i poszłam się umyć, ubrałam się w jakieś rzeczy, które dostałam od Nika. Poprawiłam włosy i wróciłam do niego. Mężczyzna zlustrował mnie wzrokiem, też był już gotowy do wyjścia.
- Wyglądasz pięknie Caroline. - Wyznał to tym swoim magnetyzującym akcentem.
- Dziękuję. - Podszedł do mnie i chciał pocałować, ale odsunęłam się. - E e e. Coś ty, spóźnimy się do pracy.
- Słuszna uwaga. - Zaśmiał się, z wielką gracją otworzył mi drzwi. Udaliśmy się do firmy. Jak zwykle nuciłam pod nosem piosenki w samochodzie. Niklaus co jakiś czas spoglądał na mnie z uśmiechem. W momencie kiedy weszliśmy do firmy każdy z nas zajął się swoimi obowiązkami. Zrobiłam kawę dla Nika i zaniosłam mu ją, postanowiłam też zrobić jedną dla Elijah. Jego asystentka była na chorobowym, a kawa by się przydała. Zapukałam i weszłam do środka. Mężczyzna, wyjrzał na mnie z pomiędzy kartek papieru, uśmiechnął się.
- Wejdź Caroline, miło mi cię widzieć. Coś ważnego cię sprowadza? - Zawsze mówił takim ciepłym i serdecznym głosem.
- Coś bardzo szczególnego. Kawa dla mojego szefa . - Uśmiechnęłam się stawiając filiżankę na biurku.
- Jesteś nieoceniona. Może usiądziesz? Chwila przerwy nikomu nie zaszkodzi. - Uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech, siadając dość niepewnie.
- Dziękuję za wczorajszy wieczór bawiłam się świetnie.- Skinęłam głową.
- To raczej ja dziękuję. Uratowałaś przyjęcie i zaimponowałaś wszystkim. - Dzieci są tobą oczarowane.
- Masz cudowne dzieci. Już miałam propozycje matrymonialne od Kola. - Zaśmiałam się
- Tak, jest podobny do Niklausa. Bezpośredni taki. - Zaśmialiśmy się równo a do pomieszczenia wszedł Klaus a za nim Rebekah.
- Tu jesteś! - Krzyknęła w wejściu, zaraz potem podchodząc do mnie i dając mi buziaka w policzek. Klaus stanął za mną, kładąc mi ręce na ramionach, machinalnie uśmiechnęłam się.
- Ciebie też miło widzieć. - Upomniał się najstarszy z nas. Blondynka tylko przewróciła oczami i przywitała brata, zajmując zaraz jego prezesowy fotel.
- Rebekah i Haley zaplanowały wyjazd. - Westchnął Klaus.
- Ja to miałam mówić. - Oburzyła się. - Chodzi o to, że nasza czwórka do tego Haley, Elena czy jak jej tam, Damon drugi brat Caroline jedziemy na dzisiaj do domku nad jeziorem. Na kilka dni.
- Ten domek do, którego mnie porwałeś? - Spojrzałam na mojego partnera, a on i jego brat się uśmiechnęli.
- Nik widzę, że nie marnowałeś czasu. Ale koniec z głupotami. Co wy na ten pomysł. - Rebekah była dość głośną osobą, więc zatkałam trochę ucho.
- Muszę przyznać że pierwszy raz ty i moja żona wpadłyście wspólnie na dobry pomysł. - Wszyscy spojrzeli na mnie jakby to do mnie należał ostateczny werdykt. Spojrzałam na każdego z osobna.
- Dobrze niech będzie. - Przewróciłam oczami wstając.
- Na co czekacie? Nik zawieź ją do domu i spotykamy się na miejscu. - Zarządziła Bekah.
Nie mieliśmy wyjścia musieliśmy jej posłuchać. Wszyscy się rozeszliśmy Klaus zawiózł mnie do domu, żebym się spakowała. Damona już nie było zostawił mi tylko kartkę z informacją, że spotkamy się nad jeziorem. Westchnęłam i poszłam się spakować. Wykąpałam się. Założyłam legginsy i dłuższą bluzkę. Po kilku godzinach przyjechał mój chłopak. Wpuściłam go do środka.
- Jesteś gotowa? - Zapytał uśmiechając się.
- Jestem. - Zarzuciłam mu ręce na szyje. - Jesteśmy sami wiesz...
- Miałem taką nadzieję. - Pocałował mnie namiętnie. Małymi krokami weszliśmy do salonu. Miałam na niego wielką ochotę.
- Cieszę się że już jesteś. - Powiedziałam pomiędzy pocałunkami. Zaczęłam rozpinać jego koszulę. Poczułam jego usta na swojej szyi odchyliłam głowę w tył, wplatając palce w jego włosy. Chciałam aby ta chwila trwała jak najdłużej. W kilka sekund pozbawiliśmy się ubrań. Znaleźliśmy się na kanapie oddając się sobie na wzajem. Po wszystkim leżeliśmy przytuleni.
- Jesteś taka piękna. - Szepnął całując mnie. Zamruczałam tylko.
- Musimy jechać. - Westchnęłam. On skinął tylko głową. Szybko się ubraliśmy i ruszyliśmy w drogę. To wszystko było dla mnie jak sen. Sen z, którego nie chciałam się budzić. Zakochałam się w najwspanialszym człowieku na świecie. Oczywiście dojechaliśmy ostatni. Przywitała nas Rebekah podająca nam idealnie przygotowane drinki. To był początek cudownego weekendu. Uśmiechnęłam się szeroko i zaczęliśmy się witać ze wszystkimi.

                                                                      
Przepraszam za taką długą przerwę i za nudny rozdział. Ale miałam trochę problemów a później brak weny. Ale postaram się poprawić. Następny rozdział będzie dłuższy i ciekawszy, a przede wszystkim pojawi się prędzej. Buziaczki czytelnicy. Niedługo pojawi się nowy rozdział i nowe opowiadanie.