Caroline:
Wstałam o godzinie 7. Co było dziwne zwłaszcza, że nie
miałam pracy. W wolne dni jak to nazywałam spałam do 10 a nawet później.
Zwlokłam się z wielkiego łóżka, jak co rano zmierzyłam do toalety i umyłam
zęby. Później poszłam do kuchni nalała sobie kawy. Usiadłam na blacie stołu
zakładając nogę na nogę. W końcu nabierałam wątpliwości, co tak naprawdę
powinnam robić w swoim życiu. Mieszkałam u Damona, bo nie miałam środków na
utrzymanie się.
- Złaź z blatu, nie masz już dwunastu lat. – Zażartował
Damon. – Jak szukanie pracy?
- A co chcesz się mnie pozbyć z domu? – Zapytałam
przekomarzając się z nim.
- Nie głuptasie. Możesz tu mieszkać jak długo chcesz.
Martwię się po prostu. Dlaczego nie chcesz pracować z nami. – Brunet po raz
kolejny poruszył dobrze znany temat.
- Już ci mówiłam, chce dojść do wszystkiego sama. Nie
chce wysłuchiwać, że wszystko dostałam na tacy. – Tłumaczyłam to już po raz
setny.
- To wtedy możesz przyjść do mnie a ja ich zwolnię. –
Stwierdził z uśmiechem Salvatore.
- I właśnie, dlatego nie chce pracować w tej firmie.
Obiecuję, że jeśli do końca miesiąca nie znajdę pracy przyjdę do was. – W końcu
zrezygnowałam, ustąpiłam.
- Nareszcie. Jakie masz palny na dzisiaj? – Zapytał z
troska, czasami miałam wrażenie jakby dalej traktowali mnie jak małą
dziewczynkę, która stanęła w ich drzwiach w różowej sukience, z opuchniętymi
oczami od płaczu i z dwiema kitkami.
- Umówiłam się z Eleną. A później może wyskoczymy na
lunch? – Zeszłam z blatu i nalałam do kubka kawę także dla Damona.
- Jasne, zadzwoń do mnie jak będziesz w drodze. – Pośpiesznie
wypił kawę i pocałował mnie w czoło. – Idę do pracy, uważaj na siebie mała.
Zabrał marynarkę i wyszedł, westchnęłam ciężko, i
skierowałam się do salonu. Położyłam się na kanapie i włączyłam telewizor. Po
bezsensownych próbach znalezienia czegokolwiek godnego uwagi zamknęłam oczy i
zasnęłam. Ze snu wyrwał mnie jakiś ciężar, a później łaskotanie. Otworzyłam
oczy śmiejąc się. To była Elena, zrzuciłam ją z siebie z uśmiechem.
- Wreszcie wstałaś śpiąca królewno. – Zaśmiała się
brunetka.
- Gdybym była śpiącą królewną to nie budziłaby mnie taka
czarownica tylko przystojny książę, niesamowicie delikatnym pocałunkiem. –
Rozmarzyłam się. Ona tylko popukała mnie po czole o wysłała do góry, żebym się
ogarnęła, jednak chwilę później dołączyła do mnie. Weszłyśmy do mojego pokoju,
otwarłam garderobę.
- Damon w końcu zrobił ci tą obiecaną garderobę? –
Zapytała.
- Tak, chyba stracił nadzieję, że się wyprowadzę. –
Spuściłam głowę.
- Dalej się nie nikt nie odezwał? – Kiedy usłyszałam
pytanie tylko pokręciłam przecząco głową. – Poprawimy sobie humor na zakupach.
Ubrałam się w zwiewną pudrową sukienkę, założyłam
sandałki na szpilkach. Uszykowałam najpotrzebniejsze rzeczy. Nałożyłam na twarz
bardzo delikatny makijaż i wyszłyśmy. Po kilku godzinach poszłyśmy po kawę na
wynos, niosłam kawę dla siebie i dla Damona, moja przyjaciółka dla Stefana.
Spojrzałam na nią żeby sprawdzić czy nadąża, a kiedy się obróciłam, wpadłam na
kogoś. Kawa wylała się na mnie i na mężczyznę, z którym się zderzyłam.
Zaniemówiłam na chwilę.
- Tak mi przykro – Starałam się uśmiechnąć, chociaż
wolałabym zapaść pod ziemię. Elena przyniosła serwetki i podała nam obojgu.
- Nic mi po twoich przeprosinach. – Powiedział z
brytyjskim akcentem, był nieuprzejmy. – Następnym razem uważaj jak chodzisz.
Albo, jeśli nie potrafisz odnaleźć się w otoczeniu ludźmi nie wychodź z domu.
- Sam uważaj. Równie dobrze mogłeś uniknąć tego wypadku.
Zastanów się, kto powinien nie wychodzić z domu. – Odpyskowałam.
- Ty chyba nie wiesz, do kogo mówisz. – Jego głos był
oziębły a twarz nie wyrażała żadnych uczuć.
- Ty wredny dup…- Kłóciłabym się z nim dalej, ale
brunetka mnie wyciągnęła. Pojechaliśmy prosto do firmy moich braci. Byłam
wściekła. Nienawidziłam ludzi, którzy za wszelką cenę chcą pokazać wyższość nad
innymi. Kiedy przemierzałam korytarze ogromnego budynku, marudziłam nad uchem
dziewczynie mojego brata.
- Jak mogłaś mnie wyciągnąć. Jeszcze chwila a skopałabym
mu dupsko. – Gestykulowałam rękami.
- Właśnie, dlatego. Kocham cię, ale czasem powinnaś
odpuścić. – Próbowała mnie rozweselić, ale mi do śmiechu nie było. Weszliśmy do
gabinetu Stefana, był tam już drugi z braci Salvatore. Oboje nagle wstali.
Przywitali się z nami.
- Caroline, co ci się stało? – Zmarszczył czoło, Steff.
- Wyobrażacie sobie, że ja jestem niezdolna do bycia w
otoczeniu ludzi. – Wypaplałam, a oni zrobili pytającą minę.
- Care miała wypadek, zderzyła się z jakimś mężczyzną.
Oblała i siebie jego. – Pośpieszyła z tłumaczeniami Elena.
- W tym kawowym kolorze ci do twarzy. – Wspomniał Damon a
oni się zaśmiali.
- Jesteś okropny. – Udałam obrażoną siadając na biurku.
To był mój nawyk. Wtedy rozbrzmiał mi w torebce telefon, uciszyłam ich.
- Halo? Tak to moje CV. Tak… Rozumiem… Zgadzam się… Do
zobaczenia. – Wstałam i klasnęłam w dłonie.
- O co chodzi. – Wróciła mnie na ziemię brunetka.
- Dostałam prace.- Powiedziałam dumna. – Od jutra
zaczynam, wieczorem to oblewamy.
- Jaką prace? – Zapytali prawie chórem. Widać było
osłupienie w ich twarzach.
- Będę sekretarką
prezesa, w Mikaelson Estate International. – Mrugnęłam oczkiem podekscytowana.
- Wolisz podawać kawę niż być głównym dyrektorem tutaj? –
Dziwił się Damon.
- Tak, bo chce osiągnąć coś sama a nie po znajomości.
Tłumaczyłam wam setki razy. –Moja
euforia mnie opuściła.
- Nie denerwuj się, martwimy się o ciebie. Chcemy żebyś
była szczęśliwa. – Blondyn był tym bardziej dyplomatycznym bratem.
- To dajcie mi to zrobić po swojemu, tylko o to was
proszę. – Spojrzałam na nich.
- Caroline ma racje. – Wsparła mnie Elena, zawsze mogłam
na nią liczyć.
- Dobrze, zrób jak uważasz. Zawsze będzie tu dla ciebie
miejsce. Prawda Damon? – Minimalnie się uśmiechnął Stefan.
- W porządku. – Wzruszył ramionami. – Wieczorem to
oblejemy.
- Widzicie i można? Znowu was kocham. – Stanęłam u boku
bruneta.
- Chodź Blondie, skończyłem na dzisiaj. Odwiozę cię do
domu. – Damon wstał i objął mnie ramieniem wyszliśmy z gabinetu. Przez całą
drogę właściwie nie rozmawialiśmy. Był uparty tak jak ja. Przyszła jednak pora,
żebym stanęła na własnych nogach, stała się niezależna. Im szybciej to zauważą
tym lepiej. Oszczędzimy niepotrzebnych kłótni. Kiedy wróciliśmy zjedliśmy obiad
a ja poszłam się szykować na imprezę. Ubrałam się i umalowałam. Koło 22
pojechaliśmy pod nasz ulubiony klub gdzie czekała Elena ze Stefanem. Byli taką
uroczą parą, cieszyłam się ich szczęściem. Miałam nadzieję, że znajdę kiedyś,
kto będzie patrzył na mnie tak jak blondyn na pannę Gilbert. Ale mniejsza z tym
weszliśmy do laku w celu niezapomnianej zabawy.
Klaus:
Wróciłem do firmy całkiem brudny dobrze, że byłem na to przygotowany
i w jednej z szaf miałem kilka zapasowych, białych koszul. Ubrałem jedną z
nich. Nie chciała mi wyjść z głowy ta dziewczyna, może i była niezdarna, ale
miała ogień w oczach. Była zadziorna. Dawno nikogo takiego nie spotkałem, po
moich wcześniejszych przeżyciach z kobietami miałem nadzieję jej więcej nie
ujrzeć. Gubiłem się w papierach, odkąd moja asystentka odeszła. Potrzebowałem
kogoś kompetentnego, bo już w ciągu trzech tygodni zwolniłem takich pań cztery.
Było to frustrujące uczucie.
- Mogę wejść?- Wejrzał przez szparę w drzwiach mój
starszy brat.
- Oczywiście. Co cię do mnie sprowadza? – Uniosłem wzrok
i spojrzałem na niego.
- Jutro przyjdzie do pracy nowa sekretarka. – Wspomniał
mi.
- Mam nadzieję, że ta jest bardziej kompetentna niż te,
które zwolniłem ostatnio. – Powiedziałem sceptycznie, ale nie mogłem inaczej
jedna była gorsza od drugiej.
- Sprawdziłem jej CV. Ma na imię Caroline, niedawno
skończyła zarządzanie. Jej bracia prowadzą jakąś potężną firmę. – Opowiadał a
ja mu przerwałem.
- Skoro jest dobra a oni mają firmę, dlaczego nie pracuje
z nimi?
- Dziewczyna jest ambitna, planuje zrobić coś sama.
Przekonasz się o tym. – Uśmiechnął się.
- Dobrze jutro zobaczymy jak się spisuje. Czy coś jeszcze
mój drogi bracie? – Zapytałem, po jego minie widać było, że chciał czegoś
jeszcze.
- W następną sobotę urządzamy, z Haley przyjęcie
charytatywne. Liczę na twoją obecność. – Przewróciłem oczami niemal teatralnie.
- Wiesz, że nie przepadam za takimi przyjęciami. Ale jak
trzeba, to cóż. Będę. – Powiedziałem z udawanym uśmiechem.
- Niklaus, chodźmy już jest późno. Nie możesz wiecznie
siedzieć po nocach w biurze. – Skinąłem głową, i wspólnie wyszliśmy. Po drodze
gawędziliśmy o dzieciach mojego brata, był z nich taki dumny. Każdy z nas
poszedł w drugą stronę. Nie pozostało mi nic innego jak udać się do domu i
odpocząć z kieliszkiem najdroższego i najlepszego Burbona.
Caroline:
Impreza była naprawdę udana. Otworzyłam oczy jeszcze
przed budzikiem. Leżałam przez chwilę z uśmiechem na twarzy. Po kilku minutach
wstałam w podskokach i zaczęłam szykować się do pracy. Wszystko musiało pasować, makijaż, fryzura i włosy.. Kiedy skończyłam dumna z efektu zeszłam na
dół. Ku mojemu zdziwieniu nie był tylko, Damon ale i Stefan. Uśmiechnęłam się
szeroko. Spojrzałam na nich zszokowana.
- Chyba nie sądziłaś, że ominę pierwszy dzień pracy mojej
małej siostrzyczki. – Podszedł do mnie i przytulił. On zdecydowanie widział we
mnie cały czas małą dziewczynkę.
- Oj Stefan, nie wygłupiaj się. – Klepnęłam go w ramie.
- Mała czy ty idziesz do pracy, czy męża szukasz. –
Zaśmiał się Damon, ale też mnie przytulił.
- Masz zadzwonić dzisiaj jak ci idzie. – Rozkazał
blondyn. Zgodziłam się z nimi i wyszłam. Nie chciałam się spóźnić pierwszego
dnia. Po pół godzinie byłam nam miejscu. Poznałam Elijah`a Mikaelsona, który
pokazał mi prawie całą firmę a potem przedstawił mnie Janine, która przekazała
mi moje obowiązki. Wskazała mi moje biurko i gabinet mojego szefa. Niklaus
Mikaelson. Przeczytałam w myślach. Zabrałam się do pracy, musiałam tylko
porozdzielać pocztę ułożyłam ją na trzy kupki: Ważne, mniej ważne i
niepotrzebne. Zrobiłam kawę dla Mikaelsona i weszłam do gabinetu, oczywiście
uprzednio zapukałam.
- Dzień dobry, przyniosłam pocztę i kawę. – Byłam
skupiona na niesieniu wszystkiego wiec nawet nie spojrzałam na mojego
pracodawcę.
- Proszę, proszę. Kogo my tu mamy. – Usłyszałam brytyjski
akcent, ale jakiś taki znajomy. – Dobrze, że tym razem nie mam tej kawy na
sobie.
- To ty? – Zdziwiłam się, bardzo. Nie wiedziałam, co mam
zrobić. Uciec czy zostać. –To był wypadek.
- Wydaje mi się, że źle zaczęliśmy. Niklaus Mikaelson. –
Podał mi rękę. – Wtedy miałem zły dzień, i tak wszyło.
- To nie daje prawa wyży… - Ugryzłam się w język i
podałam mu dłoń. – Też jestem tego zdania. Caroline Forbes. Twoja nowa
sekretarka.
- Właściwie to asystentka. – Uśmiechał się. Jednak dalej
go nie lubiłam. Patrzył na mnie z wyższością.
Podoba mi się i to bardzo :)
OdpowiedzUsuńCzekam na NN
Muszę przyznać, że to nowe opowiadanie bardzo mi się spodobało. Zaczęłaś bardzo interesująco i czekam na NN z niecierpliwością:D
OdpowiedzUsuńFajnie zrobiłaś tą notkę z "bohaterami", jest jasne kto z kim, jak i po co;)
pozdrawiam i życzę bardzo dużo weny na następne rozdziały
K.S
extra początek :-D
OdpowiedzUsuńświetne to jest ! fajnie, że odeszłąś w tym opowiadaniu od tematu wampirów :3
OdpowiedzUsuń