Real Love

Real Love

niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 1.

 Caroline:
Wstałam o godzinie 7. Co było dziwne zwłaszcza, że nie miałam pracy. W wolne dni jak to nazywałam spałam do 10 a nawet później. Zwlokłam się z wielkiego łóżka, jak co rano zmierzyłam do toalety i umyłam zęby. Później poszłam do kuchni nalała sobie kawy. Usiadłam na blacie stołu zakładając nogę na nogę. W końcu nabierałam wątpliwości, co tak naprawdę powinnam robić w swoim życiu. Mieszkałam u Damona, bo nie miałam środków na utrzymanie się.
- Złaź z blatu, nie masz już dwunastu lat. – Zażartował Damon. – Jak szukanie pracy?
- A co chcesz się mnie pozbyć z domu? – Zapytałam przekomarzając się z nim.
- Nie głuptasie. Możesz tu mieszkać jak długo chcesz. Martwię się po prostu. Dlaczego nie chcesz pracować z nami. – Brunet po raz kolejny poruszył dobrze znany temat.
- Już ci mówiłam, chce dojść do wszystkiego sama. Nie chce wysłuchiwać, że wszystko dostałam na tacy. – Tłumaczyłam to już po raz setny.
- To wtedy możesz przyjść do mnie a ja ich zwolnię. – Stwierdził z uśmiechem Salvatore.
- I właśnie, dlatego nie chce pracować w tej firmie. Obiecuję, że jeśli do końca miesiąca nie znajdę pracy przyjdę do was. – W końcu zrezygnowałam, ustąpiłam.
- Nareszcie. Jakie masz palny na dzisiaj? – Zapytał z troska, czasami miałam wrażenie jakby dalej traktowali mnie jak małą dziewczynkę, która stanęła w ich drzwiach w różowej sukience, z opuchniętymi oczami od płaczu i z dwiema kitkami.
- Umówiłam się z Eleną. A później może wyskoczymy na lunch? – Zeszłam z blatu i nalałam do kubka kawę także dla Damona.
- Jasne, zadzwoń do mnie jak będziesz w drodze. – Pośpiesznie wypił kawę i pocałował mnie w czoło. – Idę do pracy, uważaj na siebie mała.
Zabrał marynarkę i wyszedł, westchnęłam ciężko, i skierowałam się do salonu. Położyłam się na kanapie i włączyłam telewizor. Po bezsensownych próbach znalezienia czegokolwiek godnego uwagi zamknęłam oczy i zasnęłam. Ze snu wyrwał mnie jakiś ciężar, a później łaskotanie. Otworzyłam oczy śmiejąc się. To była Elena, zrzuciłam ją z siebie z uśmiechem.
- Wreszcie wstałaś śpiąca królewno. – Zaśmiała się brunetka.
- Gdybym była śpiącą królewną to nie budziłaby mnie taka czarownica tylko przystojny książę, niesamowicie delikatnym pocałunkiem. – Rozmarzyłam się. Ona tylko popukała mnie po czole o wysłała do góry, żebym się ogarnęła, jednak chwilę później dołączyła do mnie. Weszłyśmy do mojego pokoju, otwarłam garderobę.
- Damon w końcu zrobił ci tą obiecaną garderobę? – Zapytała.
- Tak, chyba stracił nadzieję, że się wyprowadzę. – Spuściłam głowę.
- Dalej się nie nikt nie odezwał? – Kiedy usłyszałam pytanie tylko pokręciłam przecząco głową. – Poprawimy sobie humor na zakupach.
Ubrałam się w zwiewną pudrową sukienkę, założyłam sandałki na szpilkach. Uszykowałam najpotrzebniejsze rzeczy. Nałożyłam na twarz bardzo delikatny makijaż i wyszłyśmy. Po kilku godzinach poszłyśmy po kawę na wynos, niosłam kawę dla siebie i dla Damona, moja przyjaciółka dla Stefana. Spojrzałam na nią żeby sprawdzić czy nadąża, a kiedy się obróciłam, wpadłam na kogoś. Kawa wylała się na mnie i na mężczyznę, z którym się zderzyłam. Zaniemówiłam na chwilę.
- Tak mi przykro – Starałam się uśmiechnąć, chociaż wolałabym zapaść pod ziemię. Elena przyniosła serwetki i podała nam obojgu.
- Nic mi po twoich przeprosinach. – Powiedział z brytyjskim akcentem, był nieuprzejmy. – Następnym razem uważaj jak chodzisz. Albo, jeśli nie potrafisz odnaleźć się w otoczeniu ludźmi nie wychodź z domu.
- Sam uważaj. Równie dobrze mogłeś uniknąć tego wypadku. Zastanów się, kto powinien nie wychodzić z domu. – Odpyskowałam.
- Ty chyba nie wiesz, do kogo mówisz. – Jego głos był oziębły a twarz nie wyrażała żadnych uczuć.
- Ty wredny dup…- Kłóciłabym się z nim dalej, ale brunetka mnie wyciągnęła. Pojechaliśmy prosto do firmy moich braci. Byłam wściekła. Nienawidziłam ludzi, którzy za wszelką cenę chcą pokazać wyższość nad innymi. Kiedy przemierzałam korytarze ogromnego budynku, marudziłam nad uchem dziewczynie mojego brata.
- Jak mogłaś mnie wyciągnąć. Jeszcze chwila a skopałabym mu dupsko. – Gestykulowałam rękami.
- Właśnie, dlatego. Kocham cię, ale czasem powinnaś odpuścić. – Próbowała mnie rozweselić, ale mi do śmiechu nie było. Weszliśmy do gabinetu Stefana, był tam już drugi z braci Salvatore. Oboje nagle wstali. Przywitali się z nami.
- Caroline, co ci się stało? – Zmarszczył czoło, Steff.
- Wyobrażacie sobie, że ja jestem niezdolna do bycia w otoczeniu ludzi. – Wypaplałam, a oni zrobili pytającą minę.
- Care miała wypadek, zderzyła się z jakimś mężczyzną. Oblała i siebie jego. – Pośpieszyła z tłumaczeniami Elena.
- W tym kawowym kolorze ci do twarzy. – Wspomniał Damon a oni się zaśmiali.
- Jesteś okropny. – Udałam obrażoną siadając na biurku. To był mój nawyk. Wtedy rozbrzmiał mi w torebce telefon, uciszyłam ich.
- Halo? Tak to moje CV. Tak… Rozumiem… Zgadzam się… Do zobaczenia. – Wstałam i klasnęłam w dłonie.
- O co chodzi. – Wróciła mnie na ziemię brunetka.
- Dostałam prace.- Powiedziałam dumna. – Od jutra zaczynam, wieczorem to oblewamy.
- Jaką prace? – Zapytali prawie chórem. Widać było osłupienie w ich twarzach.
 - Będę sekretarką prezesa, w Mikaelson Estate International. – Mrugnęłam oczkiem podekscytowana.
- Wolisz podawać kawę niż być głównym dyrektorem tutaj? – Dziwił się Damon.
- Tak, bo chce osiągnąć coś sama a nie po znajomości. Tłumaczyłam wam setki razy.  –Moja euforia mnie opuściła.
- Nie denerwuj się, martwimy się o ciebie. Chcemy żebyś była szczęśliwa. – Blondyn był tym bardziej dyplomatycznym bratem.
- To dajcie mi to zrobić po swojemu, tylko o to was proszę. – Spojrzałam na nich.
- Caroline ma racje. – Wsparła mnie Elena, zawsze mogłam na nią liczyć.
- Dobrze, zrób jak uważasz. Zawsze będzie tu dla ciebie miejsce. Prawda Damon? – Minimalnie się uśmiechnął Stefan.
- W porządku. – Wzruszył ramionami. – Wieczorem to oblejemy.
- Widzicie i można? Znowu was kocham. – Stanęłam u boku bruneta.
- Chodź Blondie, skończyłem na dzisiaj. Odwiozę cię do domu. – Damon wstał i objął mnie ramieniem wyszliśmy z gabinetu. Przez całą drogę właściwie nie rozmawialiśmy. Był uparty tak jak ja. Przyszła jednak pora, żebym stanęła na własnych nogach, stała się niezależna. Im szybciej to zauważą tym lepiej. Oszczędzimy niepotrzebnych kłótni. Kiedy wróciliśmy zjedliśmy obiad a ja poszłam się szykować na imprezę. Ubrałam się i umalowałam. Koło 22 pojechaliśmy pod nasz ulubiony klub gdzie czekała Elena ze Stefanem. Byli taką uroczą parą, cieszyłam się ich szczęściem. Miałam nadzieję, że znajdę kiedyś, kto będzie patrzył na mnie tak jak blondyn na pannę Gilbert. Ale mniejsza z tym weszliśmy do laku w celu niezapomnianej zabawy.

Klaus:
Wróciłem do firmy całkiem brudny dobrze, że byłem na to przygotowany i w jednej z szaf miałem kilka zapasowych, białych koszul. Ubrałem jedną z nich. Nie chciała mi wyjść z głowy ta dziewczyna, może i była niezdarna, ale miała ogień w oczach. Była zadziorna. Dawno nikogo takiego nie spotkałem, po moich wcześniejszych przeżyciach z kobietami miałem nadzieję jej więcej nie ujrzeć. Gubiłem się w papierach, odkąd moja asystentka odeszła. Potrzebowałem kogoś kompetentnego, bo już w ciągu trzech tygodni zwolniłem takich pań cztery. Było to frustrujące uczucie.
- Mogę wejść?- Wejrzał przez szparę w drzwiach mój starszy brat.
- Oczywiście. Co cię do mnie sprowadza? – Uniosłem wzrok i spojrzałem na niego.
- Jutro przyjdzie do pracy nowa sekretarka. – Wspomniał mi.
- Mam nadzieję, że ta jest bardziej kompetentna niż te, które zwolniłem ostatnio. – Powiedziałem sceptycznie, ale nie mogłem inaczej jedna była gorsza od drugiej.
- Sprawdziłem jej CV. Ma na imię Caroline, niedawno skończyła zarządzanie. Jej bracia prowadzą jakąś potężną firmę. – Opowiadał a ja mu przerwałem.
- Skoro jest dobra a oni mają firmę, dlaczego nie pracuje z nimi?
- Dziewczyna jest ambitna, planuje zrobić coś sama. Przekonasz się o tym. – Uśmiechnął się.
- Dobrze jutro zobaczymy jak się spisuje. Czy coś jeszcze mój drogi bracie? – Zapytałem, po jego minie widać było, że chciał czegoś jeszcze.
- W następną sobotę urządzamy, z Haley przyjęcie charytatywne. Liczę na twoją obecność. – Przewróciłem oczami niemal teatralnie.
- Wiesz, że nie przepadam za takimi przyjęciami. Ale jak trzeba, to cóż. Będę. – Powiedziałem z udawanym uśmiechem.
- Niklaus, chodźmy już jest późno. Nie możesz wiecznie siedzieć po nocach w biurze. – Skinąłem głową, i wspólnie wyszliśmy. Po drodze gawędziliśmy o dzieciach mojego brata, był z nich taki dumny. Każdy z nas poszedł w drugą stronę. Nie pozostało mi nic innego jak udać się do domu i odpocząć z kieliszkiem najdroższego i najlepszego Burbona.

Caroline:
Impreza była naprawdę udana. Otworzyłam oczy jeszcze przed budzikiem. Leżałam przez chwilę z uśmiechem na twarzy. Po kilku minutach wstałam w podskokach i zaczęłam szykować się do pracy. Wszystko musiało pasować, makijaż, fryzura i włosy.. Kiedy skończyłam dumna z efektu zeszłam na dół. Ku mojemu zdziwieniu nie był tylko, Damon ale i Stefan. Uśmiechnęłam się szeroko. Spojrzałam na nich zszokowana.
- Chyba nie sądziłaś, że ominę pierwszy dzień pracy mojej małej siostrzyczki. – Podszedł do mnie i przytulił. On zdecydowanie widział we mnie cały czas małą dziewczynkę.
- Oj Stefan, nie wygłupiaj się. – Klepnęłam go w ramie.
- Mała czy ty idziesz do pracy, czy męża szukasz. – Zaśmiał się Damon, ale też mnie przytulił.
- Masz zadzwonić dzisiaj jak ci idzie. – Rozkazał blondyn. Zgodziłam się z nimi i wyszłam. Nie chciałam się spóźnić pierwszego dnia. Po pół godzinie byłam nam miejscu. Poznałam Elijah`a Mikaelsona, który pokazał mi prawie całą firmę a potem przedstawił mnie Janine, która przekazała mi moje obowiązki. Wskazała mi moje biurko i gabinet mojego szefa. Niklaus Mikaelson. Przeczytałam w myślach. Zabrałam się do pracy, musiałam tylko porozdzielać pocztę ułożyłam ją na trzy kupki: Ważne, mniej ważne i niepotrzebne. Zrobiłam kawę dla Mikaelsona i weszłam do gabinetu, oczywiście uprzednio zapukałam.
- Dzień dobry, przyniosłam pocztę i kawę. – Byłam skupiona na niesieniu wszystkiego wiec nawet nie spojrzałam na mojego pracodawcę.
- Proszę, proszę. Kogo my tu mamy. – Usłyszałam brytyjski akcent, ale jakiś taki znajomy. – Dobrze, że tym razem nie mam tej kawy na sobie.
- To ty? – Zdziwiłam się, bardzo. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Uciec czy zostać. –To był wypadek.
- Wydaje mi się, że źle zaczęliśmy. Niklaus Mikaelson. – Podał mi rękę. – Wtedy miałem zły dzień, i tak wszyło.
- To nie daje prawa wyży… - Ugryzłam się w język i podałam mu dłoń. – Też jestem tego zdania. Caroline Forbes. Twoja nowa sekretarka.

- Właściwie to asystentka. – Uśmiechał się. Jednak dalej go nie lubiłam. Patrzył na mnie z wyższością. 

4 komentarze:

  1. Podoba mi się i to bardzo :)
    Czekam na NN

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę przyznać, że to nowe opowiadanie bardzo mi się spodobało. Zaczęłaś bardzo interesująco i czekam na NN z niecierpliwością:D
    Fajnie zrobiłaś tą notkę z "bohaterami", jest jasne kto z kim, jak i po co;)
    pozdrawiam i życzę bardzo dużo weny na następne rozdziały
    K.S

    OdpowiedzUsuń
  3. świetne to jest ! fajnie, że odeszłąś w tym opowiadaniu od tematu wampirów :3

    OdpowiedzUsuń