Caroline:
Wróciłam do domu, aby uszykować się na bal. Nie powinnam
się zgadzać żeby Klaus kupował mi sukienkę, ale się uparł. Spojrzałam na
zegarek, zostało mi mało czasu, więc musiałam się pośpieszyć, szybki prysznic,
upięcie włosów wyraźny, ale nie zbyt mocny makijaż. To zajęło mi dwie godziny
ubrałam się w sukienkę od Mikaelsona i zeszłam na dół, Damon miał na sobie
gustowny smoking.
- Dokąd się wybierasz? – Zapytałam zainteresowana.
- Elena przyniosła zaproszenia na imprezę charytatywną,
leczy dzieci Haley Mikaelson. – Wytrzeszczyłam oczy na niego.
- Czemu nic o tym nie wiedziałam? – Zapytałam
zastanawiając się nad tym w głębi ducha.
- Bo skojarzył to dopiero Stefan, wcześniej nie
opowiadała o pacjentach a ty też mało z nią spędzasz czasu ostatnio. – To
brzmiało jak wyrzut.
- Jest w tym trochę racji. Ale wiecie, że was kocham no
nie? – Uśmiechnęłam się przytulając się do bruneta.
- Rozumiem, że też się tam spotkamy? – Spojrzał na mnie
od stóp do głów. – Wyglądasz pięknie.
- Dziękuje, mogę ci śmiało przyznać, że jesteś tym
przystojniejszym z braci. – Zaśmiałam się.
- Stefanowi powiesz to samo prawda? – Uniósł zabawnie
brwi do góry.
- No może nie to samo, ale coś podobnego. – Oboje
zaczęliśmy się cieszyć. Usłyszałam dzwonek do drzwi wiedziałam, kto to, dlatego
pożegnałam się z brunetem i po prostu wyszłam. Nik stał przy samochodzie i
patrzył na mnie uśmiechając się. Powoli do niego podeszłam.
- Wyglądasz pięknie kochana. – Pocałował mnie w rękę, po
chwili zawiesił na niej brylantową bransoletkę.
- Dziękuję. – Spojrzałam na rękę. – Co to jest? Chyba
sobie żartujesz?
- Nie. Podoba ci się prezent? – Zadał pytanie jakby nie
wiedział, o czym mówię.
- Jest prześliczna, ale nie mogę jej przyjąć. –
Wsiedliśmy do samochodu.
- Dlaczego nie? – Drążył temat.
- Bo nie. To jest za drogie. Sukienka i teraz to. Zbyt
wiele tego. – Wzięłam głęboki oddech bo streściłam dech w piersiach.
- Oj daj spokój kochana. Chcę cię rozpieszczać. Dam ci
wszystko, co zapragniesz wystarczy, że mi na to pozwolisz. – Klaus miał bardzo
staroświeckie podejście do takich spraw jak właśnie zauważyła.
- Ale nie potrzebuje drogich świecidełek do szczęścia. –
Uśmiechnęłam się.
- Dobrze następnym razem kupię tanią. – Zażartował.
- Klaus, przestań mnie denerwować, bo ją zdejmę tak samo
jak sukienkę. – Miałam ochotę pokazać mu język.
- Dobrze, dobrze już nic nie mówię. – Uniósł rękę w
geście obronnym, zaczęłam się śmiać.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce, miałam wrażenie, że to
zamek a nie dom. Wszystko było oświetlone, na podjeździe stało pełno samochodów.
Zaczęłam się stresować, nigdy nie chodziłam na takie imprezy. Klaus to zauważył
otworzył mi drzwi, chwycił za rękę.
- Kiedy będziesz chciała wyjść to mi od razu powiedz. –
Przejechał palcem po moim nosie.
- Spokojnie, będzie tutaj też Damon, Elena i Stefan. –
Byłam z tego zadowolona.
- Elijah mi dzisiaj o tym wspomniał. Mam nadzieję, że nie
będziesz się nudzić. – Weszliśmy do środka, od razu nas podbiegła dwója dzieci.
Dziewczynka od razu wskoczyła na ręce Nika.
- Czy to moje ulubione potworki? Ta mała dama to April a
ten przystojniak to Kol. Dzieci Elijah i Haley. – Przedstawił mi ich a oni
podali mi rękę.
- Jestem Caroline, pracuję z waszym ojcem i wujem. –
Uśmiechnęłam się do nich.
- Jesteś piękna. Skoro nie jesteś dziewczyną wuja Nika to
może wyjdziesz za mnie? – Zapytał Kol, rozśmieszyło mnie to.
- Być może. Wrócimy do tej rozmowy, kiedy będziesz miał
jakieś 20 lat – Odpowiedziałam.
- Idźcie do mamy. – Odesłał ich Klaus, a oni posłusznie
wykonali polecenie. – Dlaczego nie przyznałaś się, że jesteśmy razem?
- A jesteśmy? – Droczyłam się z nim.
- To zależy czy się na to zgodzisz? – Uśmiechnął się
szeroko, jednak nie odpowiedziałam wyciągnęłam go na środek parkietu. Zaczął
się pierwszy taniec. Był to walc. Najpiękniejszy taniec na świecie, taki
dystyngowany. Zauważyłam też Elijah z żoną, także moich braci z Eleną i z jakąś
blondynką.
- Co to za dziewczyna z Damonem. – Blondyn się rozejrzał.
- To moja siostra Rebekah. – Odpowiedział mi na ucho. –
Niedawno przyjechała tu z Paryża.
Klaus:
Ten wieczór zapowiadał się wyjątkowo. Caroline była takie
piękna, w każdym jej ruchu dostrzegałem grację. Była idealna pod każdym
względem. Jej temperament czasem mnie onieśmielał jak kol wiek to brzmi.
Straciłem dla niej głowę. Kiedy taniec dobiegł końca udaliśmy się do mini baru,
zamówiłem dwa razy Martini. Przyszedł do nas mój starszy brat a za nim Haley.
Przywitałem się z nią.
- Haley to Caroline, Caroline to Haley. – Przedstawiłem
je.
- Rezolutna asystentka. – Haley się uśmiechnęła i
wymieniły uścisk dłoni. – Miło mi cię poznać.
- Mnie również, tak sądzę. – Blondynka uśmiechnęła się
nieśmiało.
- Jakoś o mnie nikt nie pamięta. – Upomniała się o swoje
moja ukochana siostra.
- Jak to nie. To jest Rebekah, to Caroline. – Wskazał
Elijah. Dziewczyny również uścisnęły dłoń.
- Idealna talia, krągłe piersi. Szczupła pupa. Hmmm. –
Zaczęła wyliczać moja siostra.
- Rebekah. – Zaśmiałem się, Caroline chyba nie wiedziała,
o czym ona mówi.
- Jestem projektantką, zboczenie zawodowo. Nie myślałaś o
byciu modelką? – Zapytała prosto z mostu.
- Nie. Zdecydowanie nie. – Chyba wszyscy byli pod urokiem
panienki Forbes.
- Jeszcze zmienisz zdanie. – Uśmiechnęła się, po czym
wróciła do zabawy. Elijah i Haley też musieli iść zająć się gośćmi przyjąć
datki i takie tam. Znowu zostaliśmy sami.
- Moja siostra jest dość nieprzewidywalna. – Zwróciłem
uwagę na jej zachowanie.
- To jednak ma jakieś cechy po tobie. – Blondynka miała
tak zniewalający uśmiech, że nie mogłem przestać na nią patrzeć
- Nie odpowiedziałaś mi jeszcze… - Przyciągnąłem ją do
siebie.
- Myślałam, że wyjaśniliśmy sobie, chciałeś żebym była
tylko twoją asystentką pamiętasz? – Szeroko się uśmiechała.
- A jeśli cię zwolnię? – Podobała mi się ta zabawa.
- To będę zrozpaczoną dziewczyną bez pracy. – Wzruszyła
ramionami, uwielbiałem blask w jej oczach. – Przepraszam muszę iść do toalety.
- Pokaże ci gdzie jest. – Chwyciłem ją za rękę i
zaprowadziłem ją do góry do jednej z łazienek. Postanowiłem poczekać na nią,
nie miałem ochoty zostawiać jej ani na sekundę. Chciałem czuć jej bliskość
przez cały czas. Kiedy wyszła uśmiechnąłem się szeroko. Podszedł do nas Elijah.
- Co się stało bracie? – Spojrzałem zaciekawiony.
- Muzycy się spóźniają, Haley jest zawiedziona nie wiem,
co mam zrobić. – Był bezradny.
- Ile się spóźnią? – Odezwała się Caroline.
- Nie wiemy 15 min może dłużej. Mieli być dwie godziny
temu, ludzie zaczynają ziewać niektórzy wychodzą.
- Komputer, podłączcie na scenie do głośników. Mikrofon
jest? – Zarządzała jak prawdziwa szefowa.
- Jest. – Odpowiedział mój brat. – Co planujesz?
- To proste ja zaśpiewam. – Była z siebie dumna.
- Ty? – Odpowiedzieliśmy równo. Chyba nawet byliśmy w równym
szoku.
Zrobiliśmy wszystko to, o co prosiła. Kiedy wyszła na
scenę, staneliśmy z rodzeństwem i z Haley w ciszy. Właściwie to wszyscy stali w
osłupieniu i patrzyli tylko na nią. Kiedy zaczęła śpiewać nie mogłem wyjść z
podziwu, była chyba wachlarzem talentów. Zaśpiewała Enternal Flame. Każdy na
Sali miał rozmarzony wzrok. Gdy skończyła śpiewać znaleźli się muzycy. Cała
sala klaskała właśnie dla tej kruchej kobiety.
- Cholera jest idealna. – Poklepała mnie po ramieniu
Rebekah.
- To prawda, chyba jestem w stanie ją polubić. –
Uśmiechnęła się Haley.
Zanim Caroline wróciła do mnie rozmawiała ze swoją
rodziną, widać było, że duma ich przepełnia. Chyba uszczęśliwiło ją to. Wezwały
mnie obowiązki, kilku naszych klientów było na imprezie, musiałem się nimi zająć.
Caroline:
To było świetne uczucie, ostatni raz, kiedy śpiewałam
przed kimś to było w podstawówce. Przez chwilę rozmawiałam z moimi bliskimi.
Jednak oni już wychodzili, tzn. Elena i Stefan. Damon ciągle bawił się z
Rebeką. Zastanawiało mnie to. Byle by go nie skrzywdziła. Podeszłam do baru i
zamówiłam kolorowego drinka.
- Piękna kobieta z takim głosem sama przy barze? –
Zapytał mnie ciemnoskóry mężczyzna.
- Czasem każdy potrzebuje chwili dla siebie.
–Odpowiedziałam mu spoglądając na niego.
- I do tego inteligentna. – Cały czas się uśmiechał.
- Może po prostu pyskata, nie możesz po jednym zdaniu,
jakie ode mnie usłyszałeś stwierdzić, że jestem inteligentna. – Stanęłam
przodem patrząc na rozmówcę.
- Jestem… - Zaczął, ale nie dokończył.
- Marcel. – Wydusił Klaus, który widocznie był zdenerwowany
jego obecnością. – Co ty tu robisz?
- Pomagam Haley w fundacji i chyba pomogę twojej siostrze
w prowadzeniu jej firmy. Zaprosiła mnie. – Co chwilę spoglądał na mnie. – A ta
piękna dama to, kto?
- Caroline Forbes, moja… - Urwał na chwilę.
- Partnerka. – Uśmiechnęłam się chwytając Nika za rękę on
również się uśmiechnął.
- Nie mówiłaś, że jesteś z kimś. – Odpowiedział Marcel.
- To ty od razu założyłeś, że jestem sama. – Spojrzałam
na mojego towarzysza. – Czy możemy się przejść?
- Oczywiście. – Wyszliśmy na zewnątrz i przechadzaliśmy
się po dużym ogrodzie.
- Co to za typek? – Zapytałam jak tylko usiedliśmy na
ławce.
- Kiedyś był moim przyjacielem, miał być świadkiem na
moim ślubie. Na kilka dni przed ślubem przyłapałem go w łóżku mojej narzeczonej.
To był burzliwy koniec długiego związku i przyjaźni. – Byłam w szoku. Wstałam.
- Ale dupek jak można zrobić coś takiego komukolwiek. Ja
mu zaraz pokaże. – Chwyciłam dół sukienki i już chciałam iść, lecz Mikaelson
mnie powstrzymał.
- Caroline daj spokój. – Spojrzał mi w oczy z uśmiechem.
– To już nie ma znaczenia odkąd pojawiłaś się ty.
- Co masz na myśli? – Nie do końca go rozumiałam.
- To, że teraz ty jesteś najważniejsza. Zakochałem się w
tobie Caroline Forbes. Przeszłość nie istnieje. Jesteśmy tylko my. – Przycisnął
mnie do siebie. Kolana normalnie mi miękły.
- Jeżeli to kłamstwo, to nigdy więcej nie mów mi prawdy.
– Zamknęłam oczy i nie czekając na nic dłużej pocałowałam go. Chciałam mu
przekazać wszystkie uczucia, jakie siedzą gdzieś we mnie, zauroczenie, radość,
ekscytacja, strach przed niepowodzeniem. To wszystko, co chciałam mu dać w
jednym krótkim pocałunku. To, co się działo było jak obłęd. Wzięłam głęboki
wdech i nieśmiało spojrzałam mu w oczy. Przytulił mnie, a po kilku sekundach
założył na mnie swoją marynarkę.
- Masz zimne ramiona.- Zauważył.
- Nie jest mi zimno. – Uśmiechnęłam się szeroko, zaczęliśmy
iść w stronę budynku, trzymając się za dłonie.
- Wolę dmuchać na zimne. Nie chcemy żebyś zachorowała i
siedziała w domu pod kołdrą. – Wyliczał, miałam wrażenie, że może tak bardzo
długo.
- Tak, chyba, że byś się mną zajął podczas choroby. –
Spojrzałam w jego oczy, które doskonale odbijało światło księżyca i gwiazd,.
- Wiesz, że bardzo chętnie bym to zrobił, jednak mam też
sporo do roboty we firmie. – No tak i wróciliśmy w tym momencie na ziemię.
Pożegnaliśmy się z domownikami i wsiedliśmy do samochodu
Klaus prowadził. Nie zawiózł mnie jednak do siebie tylko pod jakiś wieżowiec,
spojrzałam na niego podejrzliwie. Byliśmy u niego. Wjechaliśmy windą jego
apartament był na samej górze 22 piętrowego budynku. Wszystko było otwierane na
kartę. Byłam pod wrażeniem. Po wejściu do środka widok mnie zachwycił.
Mieszkanie było przestronne, nowoczesne, ale klasyczne. Było takie
funkcjonalne, zachowane w idealnym porządku. Podeszłam też do okna, zamiast
zgiełku Nowego Yorku czułam magię. To miasto wyglądało tak pięknie nocą.
- Jak ci się podoba? – Objął mnie w tali od tyłu,
układając brodę na zagłębieniu mojej szyi.
- Piękne. – Spojrzałam na zegarek, było grubo po północy.
Odsunęłam się o kilka kroków, szukając czegoś w torebce.
- Czego szukasz kochana? – Spytał mnie z nieukrywaną
ciekawością.
- Telefonu. Muszę zadzwonić po taksówkę. – Uśmiechnęłam się
a on zabrał mi torebkę odkładając ją na kanapę, chwycił za brodę spoglądając
głęboko w moje oczy.
- Zostań ze mną. – Poprosił.
- Nie mogę. Spotkamy się jutro, ale musze już wracać. – Westchnęłam
też nieco zawiedziona.
- Dlaczego? – Drążył temat.
- Ponieważ Damon znowu będzie świrował. – Podałam mu
tylko jeden z moich powodów.
- Zadzwoń do niego. Tutaj jest zasięg. – Uśmiechnął się
cwaniacko, ten uśmiech lubiłam najbardziej.
- Dobrze, ale spójrz na mnie… - Rozłożyłam ręce a on się
przyglądał. – Jestem w sukni balowej nie mam, w co się przebrać.
- Właśnie mi się coś przypomniało. – Zasłonił mi oczy
swoimi dłońmi i gdzieś poprowadził. Kiedy odkrył moje oczy zobaczyłam kilka
pudeł i dwie torby. W pudłach były buty, trampki, półbuty, sandały w torbach
były legginsy i tuniki. W ostatniej zaś torbie było kilka kompletów bielizny.
Spojrzałam na chłopka zszokowana.
- Nik co to jest?
- Po naszych zakupach dzisiejszych postanowiłem kupić ci
kilka rzeczy, mając cichą nadzieję, że się przydadzą. – Patrzył na mnie z
uczuciem w oczach niczego takiego wcześniej nie widziałam.
- Nie wykluczam takiej możliwości. – Zaśmialiśmy się
oboje, Klaus wskazał mi łazienkę dał ręcznik i jedną ze swoich koszul do
spania. Szybko się uwinęłam z toaletą i wróciłam do niego ubrana w bieliznę i
jego koszulę zapiętą na kilka guzików. Jak zauważyłam on także był już wykąpany.
Podał mi whisky z lodem. Usiadłam na łóżku opierając się o ramę, po chwili
Klaus był obok mnie.
- Dziękuję ci za wszystko. – Wyszeptałam. Chyba byłam
nieco skrępowana.
- To ja ci dziękuję. Kochana. – Powiedział nieco głośniej
całując mnie w czoło. Mikaelson objął mnie i włączył jakiś film. Napisałam
sms`a do Damona, że wrócę rano. Wtuliłam się w goły tors Klausa i zasnęłam.
boski rozdział :-D
OdpowiedzUsuńŚwietny :D Czekam z niecierpliwością na następny <3
OdpowiedzUsuńKochana kiedy kolejne rozdziały?
OdpowiedzUsuńŚwietny :D Kiedy kolejny ??? Życzę dalszej weny :)
OdpowiedzUsuńkiedy nowy ? nie mogę się doczekać
OdpowiedzUsuńKiedy dodasz nowy?
OdpowiedzUsuńHej kiedy wstawisz nowy? Od ostatniego dużo minęło
OdpowiedzUsuńŚwietny :D Już czekam na następny. Piszesz przyjemnym do czytania stylem, zazdroszczę talentu, nie wielu tak potrafi :D
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam: http://reason--of--death.blogspot.com/