Real Love

Real Love

wtorek, 5 listopada 2013

Rozdział 2.

 Caroline:
Pierwsze dni mojej pracy minęły szybko. Właściwie moja praca polegała, na chodzeniu za Klausem i notowanie wszystkiego, co mi powie. Mikaelson był denerwujący i ironiczny, w przeciwieństwie do swojego brata, Elijah`a cechował taki spokój i wieczne opanowanie. Byli jak Damon i Stefan tylko trudniejsza wersja. Nawet z Damonem się widzę rzadziej, oni mają urwanie głowy w firmie, a ja mam swoją prace. Rozmyślałam tak dopóki nie wyrwały mnie z zadumy krzyki mojego przełożonego.
- Caroline! – Chyba się zniecierpliwił. – Długo mam na ciebie czekać.
- Idę, idę. – Wzięłam papiery, które przed chwilą skończyłam drukować. Zaniosłam je do gabinetu, siadając na jego biurku z nogą na nodze.
- Kochana , ile razy ci powtarzałem, żebyś tak nie siadała. Dorosłe kobiety tak zazwyczaj nie robią. – Spojrzał na mnie tym swoim srogim wzrokiem.
- Ale ja nie mówiłam że jestem dojrzała ani nic. Coś jeszcze chcesz ode mnie? – Zapytałam wzruszając ramionami.
- Tak, proszę idź się przebrać. Jedziemy w teren. – Spojrzałam na niego z szerokim uśmiechem.
- Bardzo zabawne, to może zrobię ci kawę. – Wstałam z biurka i już miałam się wyrwać, kiedy zatrzymał mnie i podszedł do mnie.
- Nie żartowałem. – Wziął jakieś dokumenty i kluczyki. Skrzywiłam się. Nie wiedziałam gdzie jedziemy.
- Poczekaj wezmę tylko torebkę. – Wzięłam torebkę i telefon i wyszłam zaraz za nim. Kiedy tylko wsiedliśmy do samochodu on cały czas się uśmiechał?
- Co cię tak bawi? – Zapytałam w końcu zniecierpliwiona.
- Oj Caroline. Mówiłem żebyś przebrała. Tak jak mój brat tłumaczył ci, że czasem trzeba pojechać w teren i powinnaś mieć coś na przebranie. Ale nie słuchasz. Nie marudź, kiedy będziemy na miejscu. – Spojrzał na mnie z tym swoim diabolicznym uśmiechem. Obejrzałam swój strój
- Nie będę. – Odparsknęłam podirytowana. Co może być tam takiego strasznego, z czym bym sobie nie poradziła. Po chyba godzinie jazdy dojechaliśmy da jakiegoś lasu, Nik przejechał przez las. W końcu się zatrzymał, to była jakaś pusta polana po drugiej stronie lasu, a do tego bardzo wilgotna polana, wysiedliśmy.  Dyskomfort zniknął, kiedy zobaczyłam to absolutnie magiczne miejsce. Odeszłam od samochodu.
- Co tu ma być? – Zapytałam z troską, że w tym miejscu nie powstaną, magazyny albo jakiś market.
-Mój brat zlecił mi poszukiwania miejsca, w którym zbudujemy dom dla naszej siostry. Rozumiesz, że jest to sprawia priorytetowa. Jak podoba ci się to miejsce? – Zapytał wyciągając ramię w moją stronę, chwyciłam go a wolną ręką zdjęłam buty.
- Rozumiem. To miejsce jest w pewnym sensie magiczne, pełne pozytywnej energii. – Wzięłam głęboki wdech wciągając świeże powietrze.
- Mam nadzieję, że jej też się spodoba, przejdźmy się kawałek. – Szliśmy prosto przed siebie, aż doszliśmy do małego, ale niezwykle czystego jeziorka. Był też stary pomost. Założyłam szpilki.
- To też musicie wykupić, będzie miała prywatne jezioro. – Puściłam go i weszłam na pomost.
- Caroline nie powinnaś tam wchodzić zwłaszcza w tych butach. – Znowu mnie pomniał tym swoim poważnym tonem jednaj ja się nie przejmowałam. Podeszłam do samego końca, nie zdawałam sobie sprawy z tego jak bardzo deski są przegnite. Najpierw szpilka utknęła mi pomiędzy deskami, kiedy wyszarpnęłam nogę deski się połamały a ja uderzając głową o jedną z nich rozcięłam sobie łuk brwiowy.
- Caroline!- Krzyknął Klaus, po chwili już był obok mnie we wodzie, wyciągnął mnie. Złapałam kila oddechów i popatrzyłam na niego.
- Kupię buty na płaskiej podeszwie - Dotknęłam brwi, która bolała niemiłosiernie. Skrzywiłam się.
- Wszystko w porządku? Zawiozę cię do szpitala. – Pociągnął mnie w stronę samochodu, ale kostkę też miałam obolałą. Zatrzymałam go a on wziął mnie na ręce zanosząc do samochodu.
- Umiem chodzić! Do żadnego szpitala! – Zawarczałam.
- Właśnie widziałem. – Ruszył bez zastanowienia. Kiedy dojechaliśmy do firmy już się z ciemniało, do kulałam się do gabinetu Klausa, a on zaraz za mną. Zniknął gdzieś i zachwalę wrócił z apteczką i lodem.
- Siadaj. – Rozkazał, usiadłam wiec na kanapie, którą miał w gabinecie. – Teraz mnie słuchasz, siadaj na biurku.
- Ciągle się czepiasz. – Usiadłam na biurku, a biznesmen usiadł naprzeciw mnie na fotelu, położył moją obolałą stopę na swoich kolanach i położył lód na kostce. Poczułam ukłucie bólu. Teraz wziął waciki i jakaś wodę utlenioną. Zaczął powoli przykładać mi do brwi, kiedy poczułam pieczenie odepchnęłam jego rękę.
- Uspokoisz się, trzeba to oczyścić.
- Ale to boli. – Skrzywiłam się.
- Wybieraj albo pozwolisz mi to zrobić, albo zrobią ci to lekarze. – Powiedział tak stanowczo, że zamilkłam. Kiedy czyścił moją ranę tylko się skrzywiłam. – No i po kłopocie.
- Dziękuje. – Spojrzałam mu w oczy, po raz pierwszy zobaczyłam w nich coś, czego nigdy wcześniej nie dostrzegłam. Troskę.
- Napędziłaś mi niezłego stracha. – On również spojrzał mi w oczy.
- Zapomniałam wpisać w CV zdolności masochistyczne. – Uśmiechnęłam się.

Klaus:
Caroline okazała się bardzo dobrą asystentką, obserwowałem ją w pracy. Była kompetentna wszystko to, co jej powierzyłem było zrobione na czas. Zero błędów, nie dość, że była zaangażowana w pracę to jeszcze była zabawna. Była taka naturalna i szczera. Rozbawiała mnie, co było rzadkością. Dzisiejszy dzień również był zwariowane, ale kiedy wpadła do wody, serce stanęło mi w gardle. Siedzieliśmy w biurze, było ciemno. Tak słodko się uśmiechała. Nie sądziłem, że jakaś dziewczyna jeszcze może mi się spodobać.
- To nie jest zabawne. – Nalałem do dwóch szklanek whisky, sobie dużo mniej, bo muszę jeszcze prowadzić. Podałem jedną dziewczynie i po raz kolejny przyłożyłem lód do jej kostki.
- Czy pan prezes chce mnie upić? – Zażartowała, ale potem wypiła wszystko za jednym razem, krzywiąc się.
- Sądziłem, że przyda ci się po takim dniu. – Zaśmialiśmy się, odgarnąłem pasmo włosów za jej ucho i spojrzałem w jej piękne niebieskie oczy. Zatraciłem się w nich. Wtedy poczułem drgnięcie mojego zmrożonego serca, to było silniejsze ode mnie, wstałem wplatając palce w jej włosy. Pocałowałem ją, namiętnie, ale delikatnie z czułością. Blondynka odwzajemniła pocałunek. Miałem wrażenie, że nie mogę się odkleić od niej. Jednak zrobiłem to po kilku minutach. Spojrzałem na nią później, na jej twarzy widać rumieniec.
- Chodź odwiozę cię do domu. – Wyciągnąłem rękę w jej stronę, pomagając tym samym zejść ze stołu a potem udać się do samochodu. Wtedy uświadomiłem sobie, że to nie możliwe. Nie mogę znowu dać się ogłupić miłości, czy nawet zauroczeniu. Kiedy stanęliśmy pod jej domem, Caroline chciała wysiąść, jednak zatrzymałem ją.
- Caroline. To, co się stało nigdy więcej się nie powtórzy. – Popatrzyłem na nią.
- Jasne rozumiem. – Była już podirytowana.
- Ale między nami wszystko tak jak dawniej. – Zapytałem z nadzieją.
- Oczywiście. – Wzruszyła ramionami. – Rozumiem dziewczyn masz na pęczki, po co ci kolejna zabawka. Przecież jestem tylko sekretarką, oo przepraszam asystentką. Jak dało się zauważyć ty wolisz celebrytki.
- Kochana nie wygłupiaj się. – Chwyciłem jej nadgarstek, ale ona się wyrwała. – Chodzi mi …
- Nie obchodzi mnie to. Do zobaczenia jutro panie prezesie. – To ostatnie zaakcentowała dość wyraźnie. Wyszła trzaskając drzwiami. Czuła się wykorzystana, sam bym się tak czuł na jej miejscu. Jednak nie mogłem stanąć przed nią i powiedzieć jej jak bardzo chciałbym mieć ją przy sobie. Nie potrafiłem jej do siebie dopuścić.

Caroline:
Co za dupek, kiedy dostrzegłam w nim coś dobrego on nagle coś takiego. Jak mogłam być tak głupia i uwierzyć, że mu się spodobałam. Byłam zła na siebie, bo Klaus imponował mi tym, co robił trzymał wszystko twardą ręką, ale ludzie i tak wysoko go cenili. Od jutra wszystko się zmieni, będę zwykłą asystentką, bez zbędnych rozmów. Weszłam do środka kulejąc. Napotkałam Damona ze Stefanem, chyba robili sobie męski wieczór. Przywitałam się obojgiem.
- Co ci się stało? – Zapytał z troską młodszy z braci.
- Miała wypadek w pracy, jakby to powiedzieć. – Zaczęłam ciężko wzdychając.
- Mów co się stało. – Wymusił Damon.
- Nie wystarczy jak powiem wam że miałam zły dzień? – Pokiwali przecząco głową. – Na początku, pojechałam z moim szefem obejrzeć ziemię, która kupują Mikaelsonowie. Weszłam na drewniany most gdzie utknęła mi szpilka, deski się zerwały wpadłam do wody. Skręciłam przy okazji kostkę.
- A te zadrapanie na brwi. – Wskazał Stefan.
- Wpadając do wody uderzyłam się o deski. – Wzruszyłam ramionami.
- Może pojedziemy do lekarza? – Zaproponował Damon.
- Nie ma takiej potrzeby. – Powiedziałam.
- To może zadzwonię do Eleny. – Wtrącił swoje trzy grosze blondyn.
- Wszystko w porządku. Jestem tylko zmęczona. – Dałam im po buziaku i poszłam do siebie.
Wykąpałam się i jedyne, czego chciałam to zasnąć. Ale długo mi zajęło zanim osiągnęłam taki skutek, jaki chciałam.

Klaus:
To był dziwny dzień, Caroline weszła jedynie żeby zapytać się, co ma robić. Ten gabinet bez jej śmiechu to miejsce wydawało się takie smutne, wręcz depresyjne. Przeglądałem jakieś papiery, nie mogłem zupełnie się skupić. Cały czas myślałem o swojej szalonej asystentce. Jej usta były takie słodkie i ciepłe. Dzisiaj wyglądała inaczej, była w trampkach czarnych legginsach i białej bluzce do ledwo zasłaniającej pośladki. Nie potrafiłem się przełamać i spróbować. Usłyszałem pukanie, drzwi się otworzyły a do środka wszedł Elijah.
- Witaj bracie. Co robisz? -  Usiadł naprzeciwko mnie.
- Przeglądam papiery, nic szczególnego. – Wzruszyłem ramionami. Rozległo się kolejne pukanie. – Proszę.
- Przyniosłam kawę, o którą prezes prosił. – Weszła Caroline i podała mi kawę, widziałem jedynie zdumione spojrzenia moje towarzysza.
- Dziękuję Caroline. – Spojrzałem na nią. Jeszcze trochę kulała.
- Czy ja też mogę prosić kawę? – Zapytał współpracownik.
- Już się robi Elijah. – Uśmiechnęła się. Przynajmniej do niego, kiedy tylko wyszła on zwrócił się do mnie.
- Co się tu dzieje? – Był wyraźnie zainteresowany tym tematem.
- Wczoraj byliśmy zobaczyć ziemie, którą znaleźliśmy dla Rebeki. Tam Caroline wpadła do wody rozbiła sobie łuk brwiowy i skręciła kostkę.
- Ale to nie dlatego stała się taka oficjalna. To tylko tłumaczy brak szpilek i ten strój.
- Byliśmy w biurze, obłożyłem jej kostkę lodem przemyłem ranę i do czegoś doszło. – Wytłumaczyłem mu.
- Przecież to nic złego. – Uśmiechnął się. – Ale pewnie wróciłeś wasze stosunki na drogę czysto zawodową.
- Dokładnie tak. Ale nie wiem, nie potrafię przestać o niej myśleć. – Westchnąłem.
- To zaryzykuj, niech to płynie swoim tempem. To niezwykła dziewczyna. Inna od wiesz, kogo. – Z każdym jego słowem coraz bardziej się do tego przekonywałem. – A poza tym jest zabawnie tak na was patrzeć. Wpuszcza światło do twojego życia Niklaus.
- Nie wiem Elijah. – Przerwało nam pukanie i weszła blondynka z kolejną kawą. Wtedy zaświtał mi do głowy pewien pomysł.
- Proszę twoja kawa. – Postawiła przed nim filiżankę.
- Dziękuję. Swoją droga pięknie dzisiaj wyglądasz. – Uśmiechnął się.
- jak zwykle czarujący. – Zaśmiała się cicho i spojrzała na mnie.
- Panie prezesie, co jeszcze dzisiaj mam do zrobienia.
- Na razie to wszystko. Za pół godziny mamy ważne spotkanie, więc poczekaj na mnie. – Rozkazałem jej a ona z niezadowoloną miną opuściła gabinet.
- Masz przy sobie klucze do domku za miastem? – Zapytałem unosząc brew ku górze.
- Mam. – Podał mi je. – Ale co ty kombinujesz?
- Jak to, co? Chcę ją porwać na weekend. – Szeroko uśmiechnąłem się tak jak mój brat.
- A więc, powodzenia. – Wypił kawę i opuścił gabinet. Zabrałem dziewczynę i ruszyłem w stronę domku na odludziu. Po drodze zrobiłem zakupy, dziewczyna czekała w samochodzie, więc nie miała szansy się zorientować. Przez całą drogę nie zamieniła ze mną ani słowa po prostu siedziała wpatrzona w szybę. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Jakaż ona była uparta.
- Dokąd jedziemy? Już chyba dwie godziny jedziemy. – Odezwała się zniecierpliwiona.
- Za chwilę będziemy, nie denerwuj się. – Spojrzałem na nią, po 15 minutach byliśmy już pod domkiem. Wysiadłem i otworzyłem drzwi blondynce.
 - Co tu robimy? – Zapytała, kiedy wpuszczałem ja do środka.
- Zostajemy tu na weekend. – Zabrałem ją do salonu i nalałem wino do kieliszka.
- Ty jesteś chyba nienormalny. – Dziewczyna oburzyła się, lubiłem w niej tą agresję. Wyglądało to tak jakby z anioła wychodził szatan. Oparłem się o framugę i patrzyłem na nią z szerokim uśmiechem.

Caroline:
Co on sobie myślał do cholery. Najpierw mnie całuje później zmienia zdanie a teraz to. Miałam ochotę wrzucić w niego czymś ciężkim i to dosłownie. Nie postępuje się tak. Przynajmniej nie ze mną. Nie interesuje mnie ta cała huśtawka nastrojów. Podeszłam do niego piorunując mnie wzrokiem.
- Odwieź mnie do miasta. – Rozkazałam mu.
- Nie mogę, piłem. – Uśmiechnął się ironicznie. Wyciągnęłam telefon w nadziei, że dodzwonię się do któregoś z moich przyjaciół.
- Oczywiście brak zasięgu. - Skierowałam się do wyjścia.
- Tak, bo to jest miejsce, w którym można się wyciszyć. – Wzruszył ramionami mężczyzna. – Dokąd idziesz?
- Nie chcesz mnie odwieźć, samochodu też mi nie dasz, więc idę pieszo. – Uśmiechnęłam się i już chwyciłam za klamkę, kiedy podszedł do mnie i przytrzymał drzwi.
- Do najbliższej miejscowości jest jakieś 20 może 30 kilometrów. – Spojrzał na mnie.
- Po co to robisz? – Zaczynałam mięknąć, oparłam się o drzwi. Mikaelson zbliżył się do mnie i położył swoje ręce na moich biodrach, serce mocniej mi zabiło. To było dziwne uczucie.
- Bo cały dzień nie mogłem przestać myśleć o tobie, o twoich pięknych oczach w których ciągle się zatapiam, także o twoim śmiechu które rozpromienia całe biuro, wnosisz wszędzie tyle światła, również o ustach delikatnych ale i niesamowicie gorących. – Zaczął zbliżać swoje usta do moich.
- Sam powiedziałeś, wracamy do oficjalnych kontaktów. – Wyślizgnęłam się mu, chociaż sama myślałam o tym samym.
- Pieprzyć to Caroline. – Odwrócił mnie w swoją stronę i pocałował, krótko i delikatnie. Spojrzałam mu w oczy.
- To trzeba był mnie zaprosić na randkę a nie zabierać niewiadomo gdzie. – Wzruszyłam ramionami. Klaus wziął mnie za rękę, i zabrał do kuchni, spojrzałam pytającym wzrokiem.
- Zrobię kolację. Chce żeby pierwsza randka była wyjątkowa, dlatego to wszystko. – Zabrał się do szykowania produktów a ja wdrapałam się na blat.
- Dobrze pierwszy i ostatni raz. – Pogroziłam mu palcem.
- Co masz z tym siadaniem na stołach? Robisz to wszędzie? – Zapytał podśmiechując się.
- Tak, nie kontroluje tego. Mam to odkąd skończyłam 10 lat. Mój brat, tzn Damon śmieje się że cały czas jestem jak dziewczynka która pojawiła się u nich w progu. – Wzruszyłam ramionami.
Blondyn zrobił kolację, ugotował spaghetti. Całkiem niezłe, zresztą. Po posiłku rozpalił kominek i usiedliśmy z kieliszkiem wina. On usiadł na kanapie, a ja na podłodze naprzeciw niego opierając się o fotel.
- Jest dość miejsca do siedzenia. – Zauważył.
- Ale mi tak najwygodniej. – Uśmiechnęłam się.
- Opowiedz mi coś o sobie. Co miałaś namyśli mówiąc, że zjawiłaś się w progu domu swojej rodziny? – Punkt za przyswajanie informacji dla niego.
- Kiedy miałam 4 lata, mój tata zmarł chorował na raka, kiedy miałam 10 lat moja mama miała wypadek, tir wjechał w jej samochód. Nie miała szans. – Wzruszyłam ramionami. -  Wtedy pojawił się wujek Zack. Opiekował się Stefanem i Damonem, ich rodzice także zginęli. W każdym bądź razie trafiłam do nich, pamiętam to jak dzisiaj. Stefan miał 12 lat a Damon 13. Kiedy weszłam do nich usiedli przy mnie i Stefan wtedy powiedział: Jesteś moją nową siostrą, chciałem psa, ale ty wydajesz się być fajniejsza. Damon dodał, że jeżeli nie będę ich słuchać i nie dam się ochraniać zamknie mnie w szafie na tydzień. – Zaśmiałam się na myśl wspomnień. – Oczy miałam opuchnięte od płaczu, wujek wziął mnie na ręce i posadził na blacie pytając: Księżniczko, kiedy wysuszysz łzy powiesz mi, co masz ochotę zjeść?. To od wtedy zaczęłam siadać na wszystkim, co jest wyżej niż krzesło. – Spojrzałam na mężczyznę widziałam, że był wzruszony. Mi łezka zakręciła się w oku, jednak uśmiechałam się.

- Widzisz kochana pomimo ciężkich przejść już wtedy wnosiłaś światło do życia innych.


No i jak wam się podoba? Liczę na wasze wsparcie, bo jednak wasze zdanie dodaje najwięcej weny :D  

6 komentarzy:

  1. Rozdział podoba mi się i to bardzo <3
    Fajnie, że nie jest za krótki :)
    Czekam na NN

    OdpowiedzUsuń
  2. świetne :) informuj mnie. ;**
    na moim blogu pierwsza notka zapraszam do komentowania:)
    love-hate-fun-vampiry-klaus-caroline.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest wpaniałe:D
    Czekam na NN
    K.S

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej :D
    Zapraszam do mnie na nn :D
    delena-different-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam do mnie na 2 rozdział :D
    klaroline-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Boski blog.
    Ciekawe.
    Jest on jak na razie bez wampirów, wilkołaków, hybryd, czarownic i sobowtórów.
    Kocham go <3
    Twojego bloga rzecz jasna <3 <3

    OdpowiedzUsuń